Nazywano go "najpiękniejszym chłopcem na świecie". To określenie zniszczyło mu życie
Tragiczna historia Björna Andrésena to opowieść o chłopcu, którego niezwykła uroda uczyniła ikoną światowego kina, ale jednocześnie odebrała mu dzieciństwo, prywatność i spokój ducha. Obsadzony w roli Tadzia w filmie "Śmierć w Wenecji" miał stać się symbolem piękna, lecz zamiast sławy i spełnienia doświadczył uprzedmiotowienia, presji i traum, z którymi zmagał się przez całe życie.
W tym artykule:
"Chłopak był niezwykle piękny"
Björn Andrésen to urodzony 26 stycznia 1955 roku w Sztokholmie szwedzki aktor i muzyk. Najbardziej znany jest z roli Tadzia w filmie "Śmierć w Wenecji" (1971 r.) w reżyserii Luchino Viscontiego, będącego adaptacją opowiadania Thomasa Manna.
Występ w tym filmie przyniósł mu międzynarodową sławę jako "najpiękniejszego chłopca na świecie" - określenie, które przylgnęło do niego na lata i miało silny wpływ na jego życie osobiste oraz karierę. W dorosłości Andrésen opowiadał o tym doświadczeniu jako trudnym i w pewnym sensie traumatycznym.
W 2021 roku został bohaterem szwedzkiego filmu dokumentalnego "Najpiękniejszy chłopiec na świecie" ("The Most Beautiful Boy in the World"), w którym opowiada o swoim dzieciństwie, sławie i życiu po filmie Viscontiego.
Nastolatek popełnił samobójstwo. Był molestowany przez nauczycielkę
Okazało się, że zagranie w filmie "Śmierć w Wenecji" było dla Andrésena źródłem głębokiej traumy. Na plan trafił jako 14-latek wysłany tam przez babcię. Kobieta chciała, aby wnuczek został gwiazdą. Chłopiec zrobił duże wrażenie na ekipie castingowej.
- Stałam wtedy obok Viscontiego, gdy zjawił się ten blondyn. Widać było gołym okiem, że w całe ciało Viscontiego wstąpił nowy duch. Chłopak był niezwykle piękny, wprost niesamowicie fotogeniczny. Niezwykłe odkrycie - wspomina w dokumencie "Najpiękniejszy chłopiec na świecie" szefowa castingu.
Premiera filmu była ogromnym wydarzeniem, a na konferencji prasowej reżyser po raz pierwszy określił Andrésena mianem najpiękniejszego chłopca na świecie. Następnie, bez ogródek stwierdził, że po ukończeniu 16 lat jego uroda zacznie przemijać - "od tego momentu będziesz już tylko coraz gorszy".
Równia pochyła w dół
W dokumencie, który mu poświęcono, Andrésen opowiada, jak podczas zdjęć próbnych był traktowany jak obiekt - kazano mu zdejmować koszulkę i prezentować się z różnych profili. Po premierze filmu został zabrany przez ekipę do klubu gejowskiego, co wspomina jako traumatyczne doświadczenie. Po latach mówił, że Visconti "seksualizował go", co pozostawiło trwały ślad w jego psychice.
Określenie "najpiękniejszy chłopiec na świecie", nadane mu przez Viscontiego, stało się dla Andrésena przekleństwem. Zamiast otworzyć drzwi do kariery, zamknęło go w wizerunku "ładnej buzi", z którego nie mógł się wyzwolić. W dorosłym życiu unikał ról opartych na wyglądzie i starał się odciąć od wizerunku, który mu narzucono.
Po latach Andrésen przyznał, że film "Śmierć w Wenecji" zniszczył jego życie. Doświadczenia z młodości doprowadziły go do problemów psychicznych i osobistych, z którymi zmagał się przez długi czas.
Dokument ukazuje nie tylko osobistą historię Andrésena, ale także szerszy problem wykorzystywania młodych aktorów w przemyśle filmowym. Jest to opowieść o utraconej niewinności, nadużyciach władzy i długotrwałych konsekwencjach sławy zdobytej w młodym wieku.
Obecnie Andrésen, mimo że od czasu do czasu grywa w filmach, żyje na granicy ubóstwa. Jest zagrożony eksmisją, a jego mieszkanie stanowi zagrożenie dla pozostałych mieszkańców.
Źródła: WP Film, Filmweb, * Interia.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski