Mówią, że nie mogą wytrzymać. "Uczę się i jestem bliski płaczu"
"Jestem już po jednym sprawdzianie, jednej kartkówce i jednej niezapowiedzianej kartkówce" - pisze jedna z uczennic. O tym, że dzieci uczące się w szkołach, są przeładowane obowiązkami, alarmują także rodzice.
W tym artykule:
Ciągłe sprawdziany
Czy rzeczywistość polskiego szkolnictwa wreszcie się zmieni? Na to po wyborach liczy wielu nauczycieli, ale i uczniów, którzy regularnie narzekają na nadmiar obowiązków, przeładowanie lekcjami, pracami domowymi i innymi wymaganiami, jakie się przed nimi stawia. Odchudzenie podstawy programowej, obok podwyżek dla nauczycieli, to coś, co według wielu wymaga najpilniejszej zmiany.
Na razie jednak uczniowie i nauczyciele wciąż tkwią w systemie, który przez wielu nazywany jest wręcz opresyjnym. Lekcje od 7 rano, kończące się nierzadko wieczorem, "okienka" w ciągu dnia i ciągłe sprawdziany to codzienność wielu dzieci ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Wpisy uczniów, które krążą po sieci, pokazują bardzo smutny obraz.
"Jestem już po jednym sprawdzianie, jednej kartkówce i jednej niezapowiedzianej kartkówce. A jutro czeka mnie sprawdzian z historii i sprawdzian z chemii, w czwartek sprawdzian z matmy i w piątek z angielskiego. Zapowiada się super" - pisze jedna z uczennic na portalu X.
Wzrost zakażeń wirusem RSV wśród dzieci. Wirusolog tłumaczy dlaczego
Podobnych wpisów jest mnóstwo.
Oto niektóre z nich:
"A później nauczyciel mówi, że nie sprawdził sprawdzianu przez weekend, bo weekend jest dla odpoczynku, a nie dla pracy, też ten sam nauczyciel, który nawalił tyle sprawdzianów";
"Ile jeszcze tych sprawdzianów? Na prawdę nie mogę już tego wytrzymać",
"Chce mi się płakać",
"Uczę się na trzeci sprawdzian w tym tygodniu i jestem już bliski płaczu".
Lekcje odrabiane przez wiele godzin
W parze z nauką w szkole idzie także nauka w domu, a wraz z nią prace domowe. Rodzice coraz śmielej zwracają uwagę na to, że ich dzieci nie mają nawet chwili wytchnienia, a na odrabianie lekcji zdarza im się poświęcać wiele godzin.
"Z tą różnicą, że teraz dzieci robią pracę domowa godzinami, a kiedyś to zajmowało średnio 30 min. w świetlicy. Zdecydowanie za dużo się zadaje do domu. Po drugie: szkoła nie uczy, tylko wykłada, jak na studiach, dzieci nie rozumieją tematów, trzeba w domu robić z nimi plus korepetycje" - zaznacza jeden z użytkowników portalu X, odpowiadając na zarzut innego mężczyzny, który pisze, że w jego czasach też były prace domowe.
Wiele wskazuje jednak na to, że prace domowe mogą zniknąć z niektórych szkół. Opozycja zapowiedziała zniesienie ich z podstawówek, jeśli to ona - po wygaśnięciu mandatu obecnej władzy - utworzy rząd. Obecny minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek podchodzi do tego pomysłu sceptycznie.
- Wyobraźmy sobie, że jest zakaz (prac domowych - przyp. red.) I teraz uczeń, pan Piotr Kowalski, mówi: "nie piszę klasówki, bo się nie przygotowałem, bo jest zakaz prac domowych". Likwidacja szkoły to jest likwidacja prac domowych w wykonaniu PO - powiedział niedawno w rozmowie z Radiem Zet Czarnek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl