Matka kazała czekać dziecku samemu na szlaku. Sama poszła zdobywać szczyt
Gdzie leży granica zaufania do kilkuletniego dziecka? Co może się stać malcowi, którego rodzice zostawią bez opieki na minimum kilka godzin w obcym dla niego miejscu? Historia przytoczona na jednej z facebookowych grup pokazuje, że dla niektórych własna rozrywka i przyjemność stoi ponad bezpieczeństwo dziecka.
W tym artykule:
Dziecko samo na szlaku
Na grupie "Tatromaniak" pojawił się wpis będący relacją matki, która spędzała czas ze swoimi dziećmi w górach. Po pewnym czasie marszu rodzina zatrzymała się koło górskiego potoczku. W tym samym miejscu, bez opieki, przebywał około 10-letni chłopiec.
Dziecko siedziało na kamieniu i oglądało bajki. Na pytanie, czy jest samo, odpowiedziało, że tak. Chłopiec wyjaśnił, że jego mama "poszła dalej na wyciąg i wchodzi na szczyt, kazała mu tu czekać, będzie za parę godzin".
"Mnie zmroziło. Mam syna w tym wieku, najpierw miałam myśli, że patrzę na niego inaczej, bo z niepełnosprawnością i bym go samego tu nie zostawiła, aleeee...To 'ale' ciągle było w mojej głowie. Poszliśmy obok podziwiać widoki, zawróciłam, mój nastoletni syn go jeszcze zagadał, dziecko oburzone, że mama to zostawiła na tyle godzin" - pisze turystka.
Jak zadbać o prawidłowe relacje z dzieckiem?
"Rodzice są ambitni i jak już wyjechali i zapłacili, to chcą zobaczyć"
Kobieta zdecydowała się zadzwonić na policję. Dyspozytorka przyjęła zgłoszenie, bo choć zgodnie z prawem można zostawić dziecko od 7. roku życia samo w domu, tak zostawianie kilkulatka bez opieki w otoczeniu natury na górskim szlaku nie jest dla niego bezpieczne.
"Przyjechała policja. Wypytali, co i jak. Mówię, że jestem tu godzinę, dziecko jest tu samo, bo mama go zostawiła, żeby wjechać na jedną z gór i potem podejść pod kolejną. Policjant sam powiedział, że by tu swojego dziecka nie zostawił. Przekazał, że będą się kontaktować z matką. Że czasem dzieci uciekają z trasy, bo zmęczone, bo rodzice nie rozumieją, że taka trasa to nie dla nich. Że rodzice są ambitni i jak już wyjechali i zapłacili, to chcą zobaczyć. Nawet kosztem dziecka. Zabrali go do radiowozu" - relacjonuje kobieta.
Na końcu dodaje, że zgodnie z wiedzą policjanta matka nie ma w górach zasięgu, nie będzie więc mogła skontaktować się z synem. Dziecku natomiast może się skończyć bateria w telefonie.
"I tutaj mam przemyślenia. Że idąc razem, wracamy razem. Albo z kimś dorosłym. Mierzymy swoje siły, ale i siły dziecka, które może cały rok nie chodziło z rodzicami na spacery, popołudnia przesiedziało przed telefonem. Nie wymagajmy, że te dzieci nagle zaczną hasać, ale nie zostawiajmy ich w takich miejscach" - prosi autorka wpisu.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: Facebook