Trwa ładowanie...

„Kopciuszek” film reżyserii Kenneth Branagh produkcji Walta Disneya (2015) – recenzja DVD

 Alicja Barszcz
Alicja Barszcz 19.07.2016 10:58
„Kopciuszek” film reżyserii Kenneth Branagh produkcji Walta Disneya (2015) – recenzja DVD
„Kopciuszek” film reżyserii Kenneth Branagh produkcji Walta Disneya (2015) – recenzja DVD

Któż z nas nie zna baśni o Kopciuszku! To jedna z pierwszych historii, które poznaje każda mała dziewczynka. Opowieść ta doczekała się licznych ekranizacji i przeróbek, była inspiracją dla wielu reżyserów, scenarzystów, pisarzy i od lat cieszy się niezwykłą popularnością.

"Kopciuszek"

"Kopciuszek"

"Ekranizacja Disneya z 2015 roku reżyserii Kenneth Branagh nie wnosi nic nowego w samą historię. Nie chcę tu umniejszać jednak tej produkcji, bo mnie ona wprost zauroczyła. I nie dlatego, że Kopciuszek był przepiękny, nie dlatego, że książę miał nieziemski uśmiech, nie dlatego też, że opowieść po raz kolejny pokazuje, że marzenia mogą się spełnić, a dobro i odwaga zawsze zwyciężą.

Film został stworzony z ogromnym rozmachem, gra aktorska wytrawnych artystek, czyli Cate Blanchett oraz Heleny Bonham Carter, była wprost niesamowita. No i oczywiście te fantastyczne suknie… Która z pań nie chciałaby takich włożyć? Zakręcić się jak Kopciuszek na balu lub po prostu pospacerować w pięknej kreacji macochy, którą ta miała na sobie w dniu przyjazdu do posiadłości?"

Kopciuszek to zwykła dziewczyna, której los nie szczędził problemów i zmartwień. Matka zmarła, gdy była jeszcze dzieckiem, ojciec ożenił się ponownie z owdowiałą kobietą, która przeniosła się do jego posiadłości wraz ze swoimi córkami. Niestety on również zmarł, zostawiając jedyną rodzoną córkę z macochą i przyrodnimi siostrami, które były nieuprzejme (żeby nie powiedzieć wredne) i strasznie wykorzystywały dziewczynę.

Kopciuszek stał się więc zwykłą służącą – na dodatek bardzo źle traktowaną… Pewnego dnia książę wyprawia na zamku bal, na którym to ma wybrać sobie narzeczoną. Wszystkie panny z państwa są zaproszone. Oczywiście macocha nie puszcza Kopciuszka. Wtedy pojawia się Dobra Wróżka, jest magia, dynia zamieniona w karetę, myszy w konie itd.

Kopciuszek trafia na upragniony bal, gdzie przyćmiewa urodą wszystkie inne kobiety. Książę widzi tylko ją, ale wybija północ… Kopciuszek ucieka, gubiąc szklany pantofelek – jedyny ślad po wspaniałej magii. Książę szuka dziewczyny po całym królestwie, by wreszcie odnaleźć swoją królewnę w zwykłej pomywaczce. I wszyscy żyją długo i szczęśliwie – poza macochą i jej córkami.

Ekranizacja Disneya z 2015 roku reżyserii Kenneth Branagh nie wnosi nic nowego w samą historię. Nie chcę tu umniejszać jednak tej produkcji, bo mnie ona wprost zauroczyła. I nie dlatego, że Kopciuszek był przepiękny, nie dlatego, że książę miał nieziemski uśmiech, nie dlatego też, że opowieść po raz kolejny pokazuje, że marzenia mogą się spełnić, a dobro i odwaga zawsze zwyciężą.

Film został stworzony z ogromnym rozmachem, gra aktorska wytrawnych artystek, czyli Cate Blanchett oraz Heleny Bonham Carter, była wprost niesamowita. No i oczywiście te fantastyczne suknie… Która z pań nie chciałaby takich włożyć? Zakręcić się jak Kopciuszek na balu lub po prostu pospacerować w pięknej kreacji macochy, którą ta miała na sobie w dniu przyjazdu do posiadłości?

Dla mnie niezwykle ważny jest również humor. Uważam, że nawet niewielka jego dawka potrafi dodać całości uroku i charakteru. Malarz spadający na podłogę w czasie tworzenia portretu księcia, Pan Gąsior, który z krzykiem powozi karetą, wróżka, której odbija się po mleku – te epizody wnoszą bardzo wiele naprawdę niewielkim kosztem.

Powrócę jeszcze do postaci macochy. Może tylko ja odniosłam takie wrażenie, ale myślę, że Cate Blanchett udało się coś, czego nie widziałam w innych odsłonach „Kopciuszka”. Mianowicie, mimo całej złości, próżności, zepsucia i innych negatywnych emocji, które zawsze wzbudza macocha, w tym przypadku czułam również litość i żal... Tak, właśnie tak! Dziwne? Chyba nie…

W końcu ona też była matką i chciała jak najlepiej dla swoich córek i dla siebie, tonęła w długach, musiała zwolnić całą służbę, miała ogromny dom i nie wiedziała, co ze sobą począć. Nie jest to typowa adaptacja baśni braci Grimm, więc tutaj uniknęliśmy rozlewu krwi przy obcinaniu palców lub pięty, dlatego wysnułam powyższe wnioski, a odnoszę się tylko i wyłącznie do filmu, o którym piszę. Jasne, że nie usprawiedliwia to niegodziwości macochy i tego, w jaki sposób traktowała swoją pasierbicę, ale jednak pozwala odrobinę ją zrozumieć.

Gdy film ukazał się w kinie, bardzo chciałam go obejrzeć i zabrać ze sobą swoją 3,5 letnią wówczas córeczkę. Obawiałam się jednak, że mała nie wytrzyma tyle czasów kinie (101 minut trwa sama baśń, a weźmy jeszcze pod uwagę reklamy i zwiastuny). Szczególnie, że nie jest to animacja. Poszliśmy więc wtedy do kina na inny film, ale „Kopciuszek” ciągle „za mną chodził”. Gdy Galapagos wydało go na DVD, bardzo się ucieszyłam. Od razu po jego otrzymaniu, puściłam go córeczce (i sobie) przed snem. Pierwszego wieczoru jednak nie obejrzałyśmy go do końca, gdyż córka zasnęła.

Jakież było moje zdziwienie, gdy drugiego wieczora nie tylko koniecznie chciała zobaczyć film od początku, ale jeszcze obejrzała go do samego końca, wyrażając najróżniejsze emocje w czasie jego trwania. Śmiała się razem ze mną z Pana Gąsiora, piszczała, gdy dynia w szklarni rosła i rosła, wypychając na zewnątrz wróżkę i Kopciuszka, klaskała w czasie balu i krzyczała ze strachu, gdy Kopciuszek uciekał, a kareta zaczęła na powrót zamieniać się w dynię. Potem obejrzałyśmy również dodatek do płyty – film krótkometrażowy „Gorączka lodu”.

Uważam, że takie zachowanie mojej córki jest samo w sobie świetną rekomendacją dla filmu. Chyba nie muszę już nic dodawać.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze