Kobietę uznano za zmarłą, ale podłączono do aparatury. Wszystko przez surowe prawo
Tą sprawą żyją Stany Zjednoczone. Rodzina ciężarnej kobiety z Atlanty, u której stwierdzono śmierć mózgu, twierdzi, że jest ona podpięta pod aparaturę podtrzymującą życie wyłącznie w celu przestrzegania obowiązującego w Georgii zakazu aborcji po sześciu tygodniach ciąży.
W tym artykule:
Śmierć mózgu
30-letnia pielęgniarka Adriana Smith kilka miesięcy temu trafiła do szpitala z powodu silnych bólów głowy. Na miejscu podano jej leki i wypisano. Niestety, następnego dnia będąca w ósmym tygodniu ciąży kobieta zaczęła mieć problemy z oddychaniem. Jej partner wezwał karetkę, ale było już za późno - stwierdzono u niej śmierć mózgu.
Jak stwierdzili medycy, przyczyną śmierci Adriany były skrzepy krwi w mózgu. Rodzina nie mogła jednak jej pochować - kobieta jest podłączona do aparatury podtrzymującej życie, ponieważ jest w ciąży, a prawo stanowe zabrania aborcji od chwili, gdy serce płodu zaczyna bić, czyli od około szóstego tygodnia ciąży.
"Ze względu na oczekiwanie na narodziny nienarodzonego dziecka zostanie utrzymana przy życiu z powodu prawa o biciu serca obowiązującego w Georgii" - czytamy na stronie GoFundMe, której organizatorką jest April Newkirk, mama Adriany. - "Nie mieliśmy nic do powiedzenia w sprawie jej martwego ciała i nienarodzonego dziecka".
Mama zmarłej 4-latki: "Nie da się przygotować na śmierć dziecka. Psychoterapia nie jest rozwiązaniem"
Nie wiadomo, czy dziecko kobiety przeżyje - lekarze stwierdzili u niego płyn w mózgu.
- Wnuk może być ślepy, może nie być w stanie chodzić, może nie przeżyć po urodzeniu - opowiadała stacji telewizyjnej WXIA w Atlancie April Newkirk, która wraz z pięcioletnim synkiem Adriany odwiedza ją wciąż w szpitalu.
"W USA to jest teraz temat numer jeden. Adriana Smith, od 3 miesięcy w stanie śmierci mózgowej, jest podłączona do aparatury ratującej życie, aby jej dziecko rozwinęło się wystarczająco, by przeżyć poza organizmem (zmarłej według prawa) matki. Dzieje się to wbrew rodzinie Smith" - pisze na Instagramie Martyna Zachorska, znana w sieci jako @paniodfeminatywow.
Oświadczenie szpitala
Szpital, w którym leży Adriana, nie chce komentować jej przypadku, powołując się na ochronę prywatności pacjentki. Wydał jednak oficjalne oświadczenie.
"Wykorzystujemy kompromis, porozumienie ekspertów klinicznych, literaturę medyczną oraz wytyczne prawne, by podejmować właściwe zalecenia dotyczące naszych pacjentów, zgodnie z prawem aborcyjnym w stanie Georgia i innymi obowiązującymi przepisami. Naszym głównym priorytetem pozostaje bezpieczeństwo i dobre samopoczucie pacjentów, którym służymy" - brzmi komentarz Szpitala Emory Healthcare, cytowany przez portal cbsnews.com.
"Ustawa o biciu serca"
Surowe przepisy aborcyjne obowiązujące w stanie Georgia, znane również jako "ustawa o biciu serca", należą do najbardziej rygorystycznych regulacji wprowadzonych w wielu konserwatywnych stanach po tym, jak trzy lata temu Sąd Najwyższy unieważnił orzeczenie w sprawie Roe kontra Wade z lat 70.
Sytuacja Adriany wzbudziła ogromne emocje i podzieliła społeczeństwo. Wątpliwości budzi to, kto powinien decydować o podtrzymywaniu matki przy życiu.
- Była martwa, a trzymają ją przy życiu dla płodu, więc teraz dosłownie stała się tylko inkubatorem, podczas gdy jej starszy syn patrzy na nią i myśli, że po prostu śpi - komentuje na swoim TikToku Lincoln (@drjenniferlincoln).
Z kolei część kobiet jest zdania, że w podobnej sytuacji chciałaby mimo wszystko, by ratowano ich dziecko.
"Gdybym to była ja, chciałabym, żeby utrzymywali moje dziecko przy życiu, chciałabym, żeby moje ciało było inkubatorem, przewróciłabym się w grobie, gdybym wiedziała, że mogą utrzymać moje dziecko przy życiu, ale tego nie zrobiono, ponieważ mój mózg obumarł" - napisała jedna z internautek.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: atlantanewsfirst.com