Dzikie dzieci – historie, które wstrząsnęły światem
„Dzikie dzieci” to najnowszy projekt niemieckiej fotograf Julii Fullerton-Batten, która na inscenizowanych zdjęciach postanowiła ukazać dramat dzieci dorastających w niezwykłych okolicznościach. Skrajnie zaniedbane przez rodziców, porzucone, porwane przez zwierzęta przeżyły prawdziwe piekło.
Izolacja, brak kontaktu z drugim człowiekiem odebrały im szansę na normalne życie. Odnalezione cudem, po latach spędzonych w zamknięciu lub na łonie przyrody nieskalanej ręką człowieka, często nie pamiętają o tym, że nadal są ludźmi. Oto dzieci, które wychowała natura.
Marina Chapman, Kolumbia, 1959
W wieku pięciu lat Marina została porwana z jednej z niewielkich osad położonej w odległych zakątkach Ameryki Południowej. Pozostawiona przez porywaczy w dżungli przyłączyła się do rodziny małp kapucynek, z którymi spędziła pięć kolejnych lat swojego życia. Tak jak one żywiła się bananami i jagodami. Sprawnie wspinała się na drzewa i spała w głębokich dziuplach.
Znaleziona przez myśliwych przeżyła kolejny dramat. Mężczyźni sprzedali ją bowiem do domu publicznego, skąd dziewczynka uciekła. Tułającą się po ulicy przygarnęła rodzina o mafijnych powiązaniach. Wybawicielem okazał się sąsiad gangsterów, który wysłał ją do Bogoty. Tam Mariną zaopiekowała się jego córka wraz z mężem.
Po przeprowadzce rodziny do Wielkiej Brytanii Marina, już jako nastolatka, znalazła pracę w charakterze opiekunki do dziecka. Jej życie wreszcie zaczęło się układać. Po kilku latach wyszła za mąż i urodziła córkę, Vanessę. To z jej pomocą opisała swoje niezwykłe doświadczenia. Jej książka „Dziewczynka bez imienia” szybko stała się bestsellerem.
Genie, USA, 1970
Ojciec małej Genie uznał, że jego córka nie rozwija się intelektualnie tak, jak powinna, dlatego przywiązał ją do krzesła i zamknął w niewielkim pokoiku, w którym dziewczynka spędziła aż dziesięć lat.
Jej dramat wyszedł na jaw, kiedy matka zabrała ją na kontrolne badania. Uwagę pracownika socjalnego od razu zwróciło nietypowe zachowanie Genie – 13-latka nie wydawała żadnego dźwięku, miała wyraźne trudności z poruszaniem się i nieustannie pluła.
Pracując ze specjalistami, stopniowo uczyła się mówić, zaczęła rozumieć, na czym polegają kontakty z innymi ludźmi. Kiedy jej stan się poprawił, na krótko zamieszkała z matką, jednak nie było jej pisane zaznać szczęścia. Bita i molestowana ponownie trafiła do dziecięcego szpitala, jednak z powodu braku funduszy przerwano leczenie. Dziewczyna zaginęła bez śladu. Po latach prywatny detektyw odnalazł ją w skromnym ośrodku dla osób chorych umysłowo.
Shamdeo, Indie, 1972
Czteroletniego chłopca odnaleziono bawiącego się z watahą wilków w indyjskim lesie. Nie wiadomo, jak dużo czasu spędził z dala od cywilizacji, jednak jego ciało zdążyło przystosować się do tak trudnych warunków – malec miał ciemną skórę, ostre zęby oraz długie i haczykowate paznokcie.
Chłopiec uwielbiał polować na kurczaki, smakowała mu także ziemia. Poruszał się w taki sam sposób, jak wilki, dlatego na jego dłoniach i kolanach powstały ogromne odciski. Z trudem oduczył się jedzenia surowego mięsa i w niewielkim stopniu opanował język migowy. W 1978 roku trafił do Domu Matki Teresy, w którym zmarł siedem lat później.
Oxana Malaya, Ukraina, 1991
Oxana pierwsze lata swojego życia dzieliła z psami – dziewczynkę odnaleziono w przeznaczonym dla nich pomieszczeniu gospodarczym. Jej rodzice nadużywali alkoholu i pewnej nocy po prostu zostawili ją na dworze. Przerażona trzylatka schronienie znalazła w psiej budzie. Poszukując ciepła, wtuliła się w czworonoga, co najprawdopodobniej uchroniło ją od śmierci z wyziębienia.
Wśród psów spędziła kolejnych sześć lat swojego życia. Nic zatem dziwnego, że przejęła od nich pewne wzorce zachowań – biegała na czworakach, szczerzyła zęby, warczała. Nie znała najprostszych słów.
Dzięki intensywnej terapii opanowała pewne umiejętności, jednak rozwojowo pozostaje na etapie pięciolatki. Obecnie mieszka w klinice w Odessie i pod nadzorem swoich opiekunów pracuje ze zwierzętami.
Prava, Rosja, 2008
Siedmioletni chłopiec o imieniu Prava został odnaleziony w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu, które dzielił z 31-letnią matką. Kobieta przetrzymywała go w pomieszczeniu, gdzie hodowała dziesiątki ptaków. Chłopiec kilka lat spędził pośród odchodów, piór i resztek karmy. Matka nie znęcała się fizycznie nad synem i regularnie go karmiła, jednak nigdy z nim nie rozmawiała – dla niej był tylko kolejnym ptakiem. Malec nie potrafił mówić. Umiał jedynie naśladować odgłosy zwierząt, a wszelkie emocje przekazywał za pomocą ruchów rąk, które uważał za skrzydła. Odebrany matce, został przeniesiony do specjalistycznego ośrodka, gdzie pozostaje pod opieką psychoterapeutów.