Dziecko udusiło się podczas porodu. Lekarz miał patrzeć w telefon
W Kłodzku doszło do dramatycznego zdarzenia podczas porodu, w wyniku którego udusiło się zdrowe dziecko. Lekarz prowadzący poród miał być w tym czasie zajęty telefonem. Rodzina zmarłego dziecka jest wstrząśnięta i domaga się wyjaśnień oraz sprawiedliwości.
Trudny poród
28-letnia Oktawia w lutym ubiegłego roku zaszła w pierwszą ciążę. Wraz z mężem nie mogli się doczekać upragnionego synka, Tadzia. Ciąża przebiegała bez komplikacji. W październiku 2024 roku kobieta poczuła skurcze. Około 2:00 w nocy pojechała więc do szpitala powiatowego w Kłodzku.
- To było moje pierwsze dziecko, więc nie wszystko wiedziałam, choć bardzo świadomie podchodziłam do swojego ciała. To, co było niepokojące już wtedy, to fakt, że skurcze trwały cały czas, mimo braku rozwarcia, i nie miałam kiedy odpocząć - wspomina w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
- Rodziłam wiele godzin, powoli traciłam siły. W pewnym momencie poczułam, że poród ustał, mimo że główka synka zeszła nisko - dodaje.
Poród w prywatnej klinice?
Pacjentka prosiła, by wykonano jej nacięcie, jednak lekarz prowadzący ciążę miał uznać, że "malec prosi się, by sam się urodził". - Niestety, pan doktor był jakiś zmęczony, znudzony, cały czas siedział i patrzył w smartfon. Dotarło to do mnie już później, gdy analizowałam to wszystko, co się stało - opowiada.
Dziecko Oktawii nie przeżyło porodu. Kobieta przeczytała w sekcji zwłok synka, że był zdrowy. Zastanawia się, czy wcześniejsze wykonanie nacięcia krocza lub cesarskiego cięcia uratowałoby jego życie.
"Przyczyna zdarzenia nie jest znana"
Obecnie trwa śledztwo mające na celu ustalenie, czy doszło do zaniedbania ze strony personelu medycznego. Rodzina zmarłego dziecka liczy na szybkie i rzetelne wyjaśnienie sprawy. Wszyscy zaangażowani w śledztwo podkreślają, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w nowoczesnej opiece medycznej. Postępowanie prowadzi też szpital.
- W trakcie odbywającego się porodu obecna była położna, lekarz ginekolog-położnik i lekarz neonatolog. Poród odbywał się siłami natury. Przyczyna zdarzenia nie jest znana, jest w trakcie wyjaśniania. O zaistniałej sytuacji niezwłocznie została powiadomiona prokuratura - informuje "Wyborczą" dyrektorka szpitala w Kłodzku Jadwiga Radziejewska.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródło: "Gazeta Wyborcza".