Co twoje dziecko robi w świetlicy? NIK to sprawdził
Kolorowe, dobrze wyposażone i zawsze pełne dzieci. Tak najczęściej określa się świetlice szkolne. Statystyki MEN mówią, że w ubiegłym roku takie miejsce funkcjonowało w ok. 85 proc. szkół podstawowych. W większości korzystają z nich uczniowie najmłodszych klas. To na nich wychowawcy zwracają szczególną uwagę. Ci starsi są więc pozostawieni sami sobie.
1. Co wykazała kontrola?
NIK sprawdził 32 szkoły podstawowe liczące ponad 200 uczniów. Kontrola wykazała, że zatrudniona kadra jest odpowiednia, a sale posiadają pełne wyposażenie. Okazało się jednak coś jeszcze – dzieci (podobno) się nudzą.
Tylko w niektórych placówkach, np. w SP 15 w Przemyślu, SP 2 w Trzebiatowie i SP w Białych Błotach, jest lepiej. Uczniowie mają tam zajęcia plastyczne, kółka teatralne czy bilard.
Ciekawi jednak coś jeszcze – rotacja wychowawców. Kontrola 256 nauczycieli wykazała, że aż 96 z nich miało tylko rok stażu w świetlicy szkolnej. Skąd ten wynik? Wielu nauczycieli uważa, że takie miejsce to przechowalnia dzieci do czasu przyjścia ich rodziców. Nie chcą tam uczyć.
2. Nauczyciele nie chcą tak uczyć
- Jestem po pedagogice. Dostałam niedawno propozycję pracy w świetlicy. Nie chciałam, dla mnie to nie nauczanie. Nie po to studiowałam pięć lat, żeby teraz siedzieć z uczniami z różnych klas, których nawet dobrze nie poznam. Tam nikt nikogo nie słucha, do wychowawczyni świetlicy nikt nie ma szacunku. Po co, skoro to tylko kilka godzin w tygodniu? - pyta Kamila, tegoroczna absolwentka pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej.
Ponad 40 proc. uczniów w świetlicy spędza ok. 15 godzin tygodniowo. To tylko o 10 godzin mniej niż na zajęciach lekcyjnych. NIK mówi wprost – dzieci zamiast rozwijać swoje talenty po lekcjach, nudzą się. Czy jednak jest to aż taki problem?
3. Czas na zabawę czy nuda?
- Mój Krzyś jest w pierwszej klasie, ale już chodzi do świetlicy szkolnej. Jak jest? Wychowawczynie chodzą z dziećmi na dwór, odrabiają lekcje, ale najważniejsze jest to, że się bawią! Przecież te maluchy są po czterech, pięciu godzinach nauki. Chcą odpocząć. To powinien być czas na zabawę, na "nicnierobienie”. Potem przyjdą do domu i włączą laptopa. Może więc w tej świetlicowej "nudzie" ktoś się do kogoś odezwie? - mówi Paulina, mama Krzysia.
Podobnego zdania jest Karolina. - Wczoraj mój syn wziął zabawkę do szkoły. Od razu powiedziałam mu, żeby ją oddał. Nie chciał. Za karę miał więc od razu po lekcjach wracać do domu. Płakał pół godziny. Dla niego zakaz chodzenia do świetlicy to najgorsza kara. Mieli robić jakieś wycinanki z paniami. Każdego dnia robią coś innego – mówi mama Adriana.
Na świetlicę chodzi też Majka, córka Magdy. - Maja bawi się głównie z koleżankami, ale z tego co wiem, panie organizują ten wolny czas. Pomagają w odrabianiu zadań. Nigdy nie widziałam, żeby dzieci były pozostawione same sobie – dodaje.
Świetlica (dla trzystu uczniów!) funkcjonuje też w szkole Weroniki, córki Natalii.
- U nas dzieci są dzielone na grupy. Nie jest tak, że wszyscy siedzą w jednej sali. Chociaż można odebrać takie wrażenie, że jest ciasno, a maluchy się nudzą, wcale tak nie jest. To dla mojej córki czas na zabawę z koleżankami. W czasie przerw lekcyjnych nie ma kiedy tego robić – dodaje Natalia.
Niestety, nie we wszystkich szkołach jest tak kolorowo. O pobyt dzieci w świetlicy pytam też inne matki. - Dzieciaki w świetlicy są puszczone samopas. Nikt się nimi nie zajmuje, a do tego opiekunowie często wychodzą. Bawią się więc same, biją się o telefony – mówi Anna, mama 12-letniej Julki.
W rozmowach z rodzicami wiele razy słyszałam to samo: świetlica powinna być miejscem odpoczynku po lekcjach, czasem zabawy z koleżankami i kolegami. Współczesne dzieci mają przecież codziennie dodatkowe zajęcia z języków obcych, basen i kilka stron ćwiczeń do wypełnienia na zadanie domowe. Może więc "nuda" w świetlicy jest im potrzebna?