12-latkowi "urwało" głowę. Operowali go kilkanaście godzin
12-letni chłopiec na skutek wypadku komunikacyjnego doznał poważnego i rzadkiego obrażenia. Zwichnięcie kręgosłupa w odcinku szyjno-potylicznym bardzo często kończy się śmiercią. Suleiman Hassan przeżył, a skomplikowana operacja zakończyła się powodzeniem.
W tym artykule:
Oderwanie głowy
Nastolatek został potrącony przez auto, gdy jechał rowerem. Choć okoliczności tego zdarzenia nie mają większego znaczenia, to uderzenie musiało być naprawdę niefortunne. Zwichnięcie kręgosłupa w odcinku szyjno-potylicznym nazywane jest również tzw. wewnętrzną dekapitacją.
Jest to sytuacja, w której (najprościej mówiąc) głowa zostaje "oderwana" od reszty ciała. Nie wygląda to, jak na filmach, gdyż skóra i mięśnie pozostają na miejscu, jednak więzadła są zerwane, a podstawa czaszki odcięta od górnego kręgu kręgosłupa.
"Oderwanie głowy" występuje więc wewnętrznie, choć w badaniach obrazowych wyraźnie widać przerwę. Takie obrażenie jest śmiertelnie niebezpieczne. Najczęściej doprowadza do zgonu, dlatego każdy, kto przeżyje taki uraz, uważany jest za prawdziwego szczęściarza.
Walka o życie
12-letni Suleiman miał wiele szczęścia. Otrzymał natychmiastową pomoc, a lotnicze pogotowie ratunkowe w trybie pilnym przetransportowało go do szpitala Hadassah we wschodniej Jerozolimie. Tam lekarze stwierdzili, że więzadła, które utrzymują tylną podstawę czaszki, zostały uszkodzone.
Rozpoczęła się walka o życie, w której udział brał cały zespół medyczny.
"Walczyliśmy o życie chłopca. Sam zabieg był bardzo skomplikowany i trwał kilkanaście godzin. Na sali operacyjnej zastosowaliśmy nowe płytki i mocowania w uszkodzonym obszarze. Udało nam się uratować dziecko dzięki naszej wiedzy i najbardziej innowacyjnej technologii w Izraelu, jeżeli nie na świecie" – powiedział później dr Ohad.
Obecnie 12-latek ma się dobrze. Jest rehabilitowany, ale co najważniejsze – nie wykazuje zaburzeń motorycznych czy neurologicznych.
"Fakt, że takie dziecko nie ma deficytów neurologicznych ani dysfunkcji sensorycznych lub motorycznych, a po tak długim czasie funkcjonuje normalnie i chodzi bez pomocy, to nie lada wyczyn" – dodaje lekarz.
Szczęście w nieszczęściu – tak można podsumować tę sytuację. Zwłaszcza że statystyki są przerażające. Połowa ludzi, którzy doświadczą podobnego urazu, umiera na miejscu wypadku, podczas transportu do placówki szpitalnej lub w trakcie operacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl