Dziwne miejsca, w których kobiety urodziły
W samochodzie, na pokładzie samolotu, na drzewie. Jak się okazuje, urodzić można wszędzie. Czasami to lekkomyślność kobiety, ale w większości przypadków jednak zaskoczenie i fizjologia. Takie porody zazwyczaj są bardzo szybkie. Najkrótszy trwał niespełna dwie minuty i odnotowano go nawet w Księdze Rekordów Guinessa. Dlatego też czasem dzieci przychodzą na świat w miejscach, które do porodu przeznaczone nie są.
Na pokładzie samolotu
Nicola Delemera właśnie wracała z Krety. Była w 25 tygodniu ciąży, gdy poczuła pierwsze skurcze. Niestety, na pokładzie samolotu nie był obecny ani lekarz, ani pielęgniarka, dlatego piloci podjęli decyzję o powrocie.
Akcja porodowa postępowała jednak szybko, wody płodowe odeszły i dziecko musiało przyjść na świat. Zimną krwią i przytomnością umysłu wykazała się wtedy jedna ze stewardess.
Kobieta wykonała sztuczne oddychanie i masaż serca noworodka oraz za pomocą słomki do napojów odessała wodę z płuc dziecka. Po wylądowaniu w Londynie, kobieta w dzieckiem zostali natychmiast przetransportowani do szpitala.
Więcej szczęścia miała Aida Alamillo z Filipin. Kobieta podróżowała do USA, kiedy na pokładzie samolotu zaczęła rodzić. Pomocy udzieliły jej trzy pielęgniarki, również lecące do Stanów Zjednoczonych.
W pociągu
Przypadek 22-letniej Hinduski, Bhuri Kalbi, przyprawia o dreszcze. Kobieta korzystała akurat z toalety w pociągu, gdy poczuła skurcze porodowe, chwilę później zemdlała a noworodek wpadł do klozetu, następnie wypadł na tory. Gdy kobieta odzyskała przytomność, powiadomiła rodzinę i załogę.
Pociąg zatrzymano, a dziecko odnaleziono na kilkanaście kilometrów dalej. Żyło. Podobny, choć mniej drastyczny poród przeżyła Polka, Julia Kowalska. 35-latka w 2009 roku wychodziła właśnie z londyńskiego metra, gdy odeszły jej wody płodowe.
Na miejsce natychmiast przybyła karetka, ale sanitariusze zdecydowali, że poród musi odbyć się tu i teraz. Na świat przyszła zdrowa dziewczynka. Poprzedni poród w londyńskim metrze odbył się niemalże 100 lat wcześniej, w 1924 roku.
Na drzewie
Był 2000 rok, gdy Sofia Pedro z Mozambiku urodziła swoją córkę. Poród odbył się na drzewie. Kobieta znalazła się tam w wyniku ucieczki przed powodzią i atakującymi krokodylami. Spędziła w tym miejscu cztery dni bez jedzenia i bez picia. W tym czasie urodziła też dziecko.
Wycieńczoną kobietę wraz z noworodkiem zabrał w końcu helikopter medyczny i przetransportował do szpitala.
Kilka lat później, w 2008 roku, równie niewiarygodna historia miała miejsce w Papui Nowej Gwinei. Nolam Yekum, ciężarna kobieta wraz z mężem zostali oskarżeni o szarlatanerię i skazani na śmierć przez powieszenie. Kobieta tuż przed egzekucją zdołała urodzić dziecko, uwolnić się i uciec wraz z mężem.
Na statku
Junelle Wilson mieszała na małej szkockiej wyspie Mull. Jej poród miał odbyć się w mieście Oban, w szpitalu. Niestety, pierwsze skurcze przyszły nocą. Nie kursował już żaden prom i kobieta musiała radzić sobie sama.
Choć przypłynęła po nią ratunkowa motorówka wraz z sanitariuszami, którzy pomogli kobiecie wejść na pokład, nie było możliwości odkładania porodu w czasie – kobieta miała niemalże pełne rozwarcie. Dziecko urodziło się więc na morzu.
Ogromny stres przeżyła ciężarna kobieta, która pracowała na statku poławiającym krewetki na wodach Zatoki Meksykańskiej. Jej poród zaczął się 50 kilometrów od brzegu a przyjął go kapitan statku. Wykazał się zresztą niebywałą odwagą.
Dziecko urodziło się w ułożeniu pośladkowym (nóżkami do przodu), z pępowiną owiniętą wokół szyi i nie oddychało, a on do dyspozycji miał tylko poradnik pierwszej pomocy. Po 25 minutach masażu serca kapitan uratował chłopca.
Na chodniku
Na chodniku, przed sklepem z ubraniami w Birmingham, swoją córeczkę urodziła w 2014 roku pewna mieszkanka Wielkiej Brytanii. Skurcze przyszły nagle i były bardzo silne. Na szczęście kobiecie pomógł personel sklepu, który szybko przyniósł prześcieradła i ręczniki, by okryć rodzącą. Z pomocą przyszedł także przechodzący obok lekarz.
Podobna historia wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych. Jessica Higgins wracała właśnie z zakupów ze swoim synkiem. Gdy zaparkowała auto pod domem, złapały ją silne skurcze porodowe.
Kobieta szybko zadzwoniła po pomoc, ponieważ właściwy poród miał odbyć się dopiero za 6 tygodni. Zanim jednak pomoc nadeszła, Jessica na trawniku przed domem urodziła zdrową córeczkę. Jej syn spał w tym czasie w aucie.
Jeden poród, dwa miejsca
Bliźnięta, jakich spodziewała się mieszkanka Amityville w stanie Nowy York, Siobhan Anderson, przyszły na świat tego samego dnia, ale w innych miejscowościach. Jak to się stało?
Gdy kobieta poczuła pierwsze skurcze porodowe, skontaktowała się ze swoim lekarzem. Ten uspokoił ją, twierdząc, że jeszcze nie czas na poród.
Wtedy też kobiecie odeszły wody płodowe i zadzwoniła po pogotowie. Gdy karetka przyjechała, akcja była już tak zaawansowana, że pierwszy syn Siobhan przyszedł na świat na noszach, na drodze Southern State Parkway na Long Island. W międzyczasie sanitariusze zapakowali rodzącą do karetki i odjechali w kierunku szpitala.
Dlatego też drugi syn Amerykanki urodził się w karetce, na poboczu Wantagh State Parkway. Gavin i Declan przyszli na świat zdrowi tego samego dnia, ale w dokumentach mają wpisane inne miejsca urodzenia.