Trwa ładowanie...

‘’Daj mi wosk, a powiem ci, co dolega twojemu dziecku’’. Z wizytą u Szeptunki

Avatar placeholder
Karolina Pchełka 29.11.2018 17:19
‘’Daj mi wosk, a powiem ci, co dolega twojemu dziecku’’. Z wizytą u Szeptunki
‘’Daj mi wosk, a powiem ci, co dolega twojemu dziecku’’. Z wizytą u Szeptunki

Mała, drewniana chatka kryje wielkie tajemnice. To tu swoich klientów przyjmuje Szeptunka. Lejąc wosk, przekonauje, że odczynia uroki i leczy dzieci. Postanowiłam sprawdzić, jak wygląda proces ''uleczania''.

O pomoc w eksperymencie poprosiłam moją przyjaciółkę, Edytę, mamę 5-letniego Jakuba. Kuba od początku miał problem z mową. Wizyty u logopedy sprawiły, że odblokował się i zaczął mówić, jednak obce osoby wciąż mają problem ze zrozumieniem chłopca. Postanowiłyśmy zaryzykować i na jego przypadku przetestować zdolności kobiety, przez miejscowych zwaną Wylewajką.

Chatka Wylewajki
Chatka Wylewajki

1. Pełen grafik

Umówiłyśmy się telefonicznie. Obawiałam się, na kiedy nas zapisze, bo poczta pantoflowa donosi, że na wolny termin czeka się nawet dwa tygodnie. Miałyśmy szczęście. Zaproszono nas na sobotę, a dzwoniłam w poniedziałek. Pojechałyśmy do małej miejscowości położonej 25 km od Biłgoraja. Przez telefon dostałyśmy jasne wskazówki: mamy zabrać ze sobą noszoną koszulkę Kuby, dziecko nie musi być obecne na miejscu. Dostałyśmy polecenie szukania drewnianej chatki. Wg plotek, to tu wcześniej wosk wylewała babcia i mama kobiety, do której się wybierałyśmy.

Zobacz film: "Chcesz mieć mądre dziecko? Zadbaj o to już w ciąży"
10 rzeczy, które rodzic powinien mówić swojemu dziecku
10 rzeczy, które rodzic powinien mówić swojemu dziecku [10 zdjęć]

To od rodziców w największej mierze zależy to, jakie emocje będą towarzyszyły ich dzieciom w okresie

zobacz galerię

Z łatwością dostarłyśmy na miejsce i zidentyfikowałyśmy chatkę. Stała w kącie dużego, zarośniętego trawą podwórka. Posesję otaczał walący się płot. Przed bramą zaparkowany był samochód. Wkrótce okazało się, że to ''klienci'', którzy byli umówieni na wcześniejszą godzinę.

Skierowałyśmy się ku mosiężnym, drewnianym drzwiom, z których w tej samej chwili wyszła kobieta. Spodziewałyśmy się ujrzeć cygańską wróżkę, a zastałyśmy nowoczesną kobietę w fartuchu i chustce, założonej chyba tylko dla efektu. Wyglądała na ok. 50 lat. Pod fartuch założyła bluzkę z krótkim rękawem z sieciówki i obcisłe dżinsy. Włosy nosiła luźno upięte. Naszą uwagę przyciągnęły jednak długie, różowe, żelowe paznokcie.

Wiedżma przywitała nas i kazała czekać na naszą kolej. Machnęła ręką w stronę drewnianej ławeczki, przycupnietej obok zmruszałego przęsła. Chcąc nie chcąc, spędziłyśmy pól godziny w 30 stopiowym upale.

Wkrótce poprzedni goście opuścili chatę. Było to małżeństwo z ok. 8-letnią córką. Wyglądali na zrelaksowanych i z wdzięcznością patrzyli na Szeptunkę. Moja ciekawość rosła z minuty na minutę. W tej chwili zostałyśmy zaproszone do środka.

2. Domek na kurzej nóżce

Wnętrze domku dopełniało obrazu: brudnawe, niebieskie ściany, siennik, wielki kaflowy piec i kilka ławek. Pod oknem rozłożony był warsztat Wylewajki, na który składała się duża, plastikowa miska, elektryczny palnik i rondel. W misce umieszczone było podwyższenie, na którym stała najważniejsza rzecz – gliniane naczynie, do którego leje się wosk. Wszystko to nadawało chatce mistycyzmu.

Kobieta poleciła nam zająć miejsce na ławce i poprosiła o koszulkę. Nie rozłożyła jej, tylko umieściła pod glinianą miseczką. Kiedy dotknęła ubranka, zapytała, czy dziecko ma 3 latka. Zgodnie z prawdą odpowiedziałyśmy, że 5. Zmarszczyła brwi. Pierwsze pudło.

W końcu przyszedł moment, na który czekałyśmy. Zapytawszy, jak ma na imię dziecko, Wylewajka zabrała się do pracy. Roztopiła pszczeli, żółty wosk w rondlu i sporą ilość wlała do miski. Z kieszeni fartucha wyjęła nieduży kamień, ucałowała go i zamieszała nim wodę w misce, szepcząc do siebie cicho.

Kamień ten, według miejscowych legend, służy szeptunce do oczyszczania atmosfery i przeganiania mętnych obrazów, przesłaniających prawdę. Podobno to ten sam przedmiot, którego używała matka i babka Wylewajki.

3. Wylewajka prawdę ci powie

Przez kilka minut siedziałyśmy w milczeniu. Uważnie obserwowałyśmy kobietę, która wkrótce przemówiła: ''To dziecko ma wrażliwe i przestraszone serduszko. Jest tak spięty z nerwów, że aż zaciska szczękę''. Zrobiłam szybką analizę. Nowe przedszkole, młodszy brat, spanie w nowym łóżku... To może generować stres. Ale które dziecko nie jest w dzisiejszych czasach zestresowane? Kobieta wciąż była skupiona na wosku.

Próbowałam wtrącić się i zapytać, co takiego robi. Chciałam dowiedzieć się, jaki jest mechanizm czytania z wosku i co szepcze pod nosem, jednak kobieta tylko zmierzyła mnie spojrzeniem i powiedziała ''czytam prawdę''. Cierpliwie czekałyśmy, czego jeszcze dowiemy się od wiedźmy.

Po kolejnej serii lania wosku, Szeptunka dała się poznać od innej, bardziej ludzkiej strony. Poleciła dawać chłopcu twarde warzywa do chrupania, żeby rozluźnić mięśnie i ścięgna szczęki. Mówiła o witaminach i minerałach. Na napięte nerwy polecała szczególnie kalarepę. W domu zgooglowałam właściwości warzywa. Faktycznie, powinno się je spożywać w stanach przeciążenia nerwów.

Czy to przypadek, że szamanka wspomniała akurat o szczęce? Słuchałyśmy dalej. Wylewajka wyjęła wosk, po czym do naczynia wlała świeżą porcję. Po raz kolejny ucałowała kamień i kontynuowała obrzędy. Tym razem z wosku wyłonił się ‘’mały piesek, który straszył’’. Kobieta musiała zauważyć reakcję mojej przyjaciółki. która kilka lat wcześniej była posiadaczką takiego zwierzęcia. Dodała więc, że widzi ''alergiczne krostki''. Tym razem trafiła, punkt dla Wylewajki.

Kuba w ferworze zabawy
Kuba w ferworze zabawy

Kolejną poradą, którą otrzymałyśmy od Szeptunki było ograniczenie Kubie oglądania bajek, słodyczy i… żółtego sera. Wszystko to bowiem źle wpływa na układ nerwowy. Słodycze i bajki? Brzmi jak rzeczywistość każdego dziecka na świecie.

4. Recepta

Sesja trwała 40 minut. Po tym czasie kobieta po raz kolejny wspomniała o ćwiczeniach na rozluźnianie szczęki. Wyjęła też koszulkę Kuby spod naczynia i skropiła ją wodą. Poleciła przemyć dziecku twarz ubraniem, a następnie położyć je pod poduszkę na 9 dni. W aptece miałyśmy natomiast kupić melisę lekarską. Pół szklanki dziennie, też przez 9 dni. Nie mogłam pozbyć się skojarzenia, które pojawiło się w mojej głowie. Kojarzycie książkę ‘’Weźmisz czarno kure…’’ Pilipiuka? Jakub Wędrowycz, jej główny bohater, mógłby uczyć się gusłów od Szeptunki. Czy warto mordować kury do odprawiania rytuału, skoro wystarczy wosk i melisa?

Kończąc sesję i odprowadzając nas do drzwi, Wylewajka dorzuciła: ‘’Rozluźni się, to będzie miał lepiej. I ty też’’ dodała, zwracając się do Edyty. Aha, zainkasowała też 70 zł.

Chatkę ‘’czarownicy’’ opuściłyśmy w milczeniu. Droga do domu zleciała nam na dokładnej analizie wypowiedzi kobiety. Naszej uwadze nie umknęły stosowane przez nią ogólniki i sondujące spojrzenia. Chcąc doprowadzić rzecz do końca, w torebce miałyśmy jednak zapas liści melisy.

5. (Zdrowy) Sceptycyzm

Po wizycie u Szeptunki spisałam kilka faktów.

Fakt pierwszy: wizyta u Wiedźmy była niewątpliwym przeżyciem. Cokolwiek by nie mówić, w XXI wieku ciężko trafić do domku na kurzej stópce.

Fakt drugi: Wylewajka miała zerową wiedzę na temat dolegliwości dziecka i nie została o nich uświadomiona nawet po sesji. Teraz już wiem, dlaczego niektórzy wierzą w magiczne moce. Tekst o szczęce trafił tam, gdzie powinien - do skorego do dorabiania teorii mózgu przestraszonej mamy.

Za sprawą rysunków wyszło na jaw, że 5-latka została zgwałcona
Za sprawą rysunków wyszło na jaw, że 5-latka została zgwałcona [5 zdjęć]

Kiedy pewna 5-latka zaczęła protestować przeciwko uczęszczaniu na lekcję angielskiego w szkole, rodzice

zobacz galerię

Fakt trzeci: nie od dziś wiadomo, że spokojna mama, to szczęśliwe dziecko. Czy na tym polega fenomen działania takich wróżb? Wróżka zapewnia, że skropiona wodą koszulka pomoże, a ty, podniesiona na duchu, układasz malucha do snu, łagodnie się uśmiechając. Nie zerwał się w nocy? To nie czary, to zrelaksowane dziecko.

Fakt czwarty: kobieta miała wyjątkowe wyczucie i zdolności interpersonalne. Potrafiła wprowadzić atmosferę tajemniczości i wzniecić iskierkę nadziei u mojej przyjaciółki.

I wreszcie ostatni, czwarty fakt: Melisa i ogólnikowe porady jeszcze nikomu nie zaszkodziły ;)

Edit: właśnie mija 3 tygodnie od wizyty u Szeptunki. Rozmawiałam z Kubą. Dalej go nie rozumiem.

Zdarzyło ci się korzystać z porad szamanów? A może jesteś sceptyczny? Podziel się z nami twoimi przemyśleniami przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze