Trwa ładowanie...

Diagnoza zajęła aż 8 tygodni. Przyczynę odnaleźli w łazience

Avatar placeholder
30.12.2023 19:56
4-latek czekał na diagnozę prawie 8 tygodni
4-latek czekał na diagnozę prawie 8 tygodni (Instagram/East News)

Kiedy przy uchu czteroletniego Alfreda pojawił się guz, jego mama była przekonana, że chłopiec spadł i się uderzył. Narośl jednak nie znikała, więc zaniepokojona kobieta udała się z dzieckiem do lekarza. Tak zaczęły się żmudne poszukiwania przyczyny dolegliwości chłopca.

spis treści

1. Wielki guz na policzku chłopca

Początkowo guz na policzku nie zaniepokoił mamy Alfreda. Była przekonana, że chłopiec uderzył się podczas zabawy. Szybko się jednak okazało, że nie jest to przyczyna. Narośl coraz bardziej rosła i nagle zrobiła się czerwono-fioletowa.

Guz był bardzo bolesny i sprawiał mnóstwo cierpienia, a pierwsza wizyta u lekarza doprowadziła do stwierdzenia, że chłopiec ma zapalenie ślinianek. Dwutygodniowa kuracja antybiotykami jednak nie pomogła, a narośl nadal się powiększała.

Zobacz film: "Oto co naprawdę masz na rękach. Test z lampą UV"

31-letnia Fredderike zabrała syna na wizytę do laryngologa, który stwierdził, że to ropień. Badania wykonane w szpitalu jednak wykluczyły tę możliwość. Finalnie okazało się, że guz spowodowany jest zakażeniem prątkami w węźle limfatycznym.

Biopsja ujawniła, że w węzłach chłonnych Alfreda doszło do infekcji atypowymi mykobakteriami, nazywanymi także prątkami niegruźliczymi. Dla Fredderike, która jest pielęgniarką na oddziale dziecięcym, było to trudne przeżycie.

"Wcześniej pokazałam zdjęcie Alfreda jednemu z wykwalifikowanych lekarzy na moim oddziale. Też była pewna, że to 'atypowe prątki', była jednak zaskoczona, że nie pobrano żadnych próbek krwi. Zastanawiała się także, dlaczego nie jest on monitorowany w zakresie medycyny zakaźnej zamiast laryngologii" - relacjonuje 31-latka na Instagramie.

2. Rzadka choroba 4-latka

Interwencja koleżanki z pracy przyspieszyła badania, a mimo to diagnoza zajęła niemal osiem tygodni. Jak stwierdzili lekarze w szpitalu, leczenie nie jest konieczne, gdyż atypowe prątki nie reagują dobrze na antybiotyki.

Zalecono natomiast, by Fredderike po prostu czekała, aż guz zniknie samoistnie. Drugą opcją była operacja, która wiązała się ze sporym ryzykiem ze względu na bliskość połączeń nerwowych.

Na szczęście okazało się, że guz jest w ostatnim stadium. Kilka dni później pękł i zaczęła z niego wypływać żółta ropa. Dla Alfreda było to bardzo ciężkie i bolesne przeżycie, ale w ciągu kilku tygodni buzia chłopca powinna się wygoić.

"Jako pielęgniarka dziecięca jesteś przyzwyczajona do wszystkiego po trochu, ale jest ciężko, gdy cierpi twoje własne dziecko. Mam nadzieję, że gojenie przebiegnie szybko i w okolicznych węzłach chłonnych nie pojawi się żadna nowa infekcja" - podsumowała Fredderike.

3. Zakażenie mykobakteriozą

Mykobakterioza to stosunkowo rzadka choroba. Atypowe mykobakterie mogą wywoływać choroby węzłów chłonnych, skóry, płuc i tkanek podskórnych oraz zapalenie otrzewnej.

Prątkami niegruźliczymi można zarazić się przez zbiorniki wodne, glebę i sieci wodociągowe. Oznacza to, że infekcja może czyhać na nas nawet we własnej łazience. W przypadku Alfreda do zakażenia doszło najpewniej przez słuchawkę prysznicową.

W Polsce do infekcji atypowymi mykobakteriami dochodzi stosunkowo rzadko. Rocznie diagnozuje się około 200 przypadków.

Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze