Trwa ładowanie...

Dwie godziny urzędniczki kontrolowały 16-latkę. Sąd rozstrzygnął głośną sprawę

Avatar placeholder
30.10.2023 17:08
Stragan 16-latki
Stragan 16-latki (Facebook)

O przypadku 16-letniej Marysi z Lubna (gm. Wałcz) zrobiło się głośno na początku września 2023 roku. Dziewczyna chciała dorobić na wycieczkę, za namową rodziców zebrała więc owoce z sadu dziadka i postanowiła je sprzedać. Nie spodobało się to urzędniczkom z sanepidu.

spis treści

1. Problemy ze sprzedażą

Przez dwa pierwsze dni wszystko szło dobrze, a stragan zlokalizowany na parkingu przed sklepem jej dziadka chętnie odwiedzali klienci. Marysia miała dostęp do bieżącej wody na zapleczu marketu, a sprzedawane owoce podawała za pomocą jednorazowych rękawiczek.

Problemy zaczęły się trzeciego dnia, kiedy stragan odwiedzili dwie urzędniczki Inspekcji Sanitarnej z Wałcza, kierowca i policyjny patrol. Jak opowiadała mama dziewczyny, kontrola trwała ponad dwie godziny. Ostatecznie urzędniczki wypisały mandat ojcu Marysi za to, że dziewczyna sprzedaje jedzenie nielegalnie i bez książeczki sanepidowskiej. Ten jednak mandatu nie przyjął i sprawa trafiła do sądu w Wałczu.

2. Wniosek oddalony

Zobacz film: "Kiedy dziecko nie chce spać"

Mimo że Główny Inspektor Sanitarny przyznał, że interwencja urzędniczek była niewspółmierna do przewinienia, ruszyła machina sprawiedliwości. Ostatecznie w piątek 27 października Sąd Rejonowy w Wałczu oddalił wniosek o ukaranie ojca. Argumentował, że mężczyzna nie prowadzi firmy i nie zatrudniał Marysi, nie może więc zostać ukarany z artykułu, z którego o karę wystąpił sanepid. Orzeczenie nie jest prawomocne.

- Wnoszę o uniewinnienie pana Piotra od zarzucanego mu wykroczenia. Przede wszystkim, żeby w ogóle móc mówić o pouczeniu, tak jak by chciał Główny Inspektorat Sanitarny, to do takiego wykroczenia musi dojść. Przedstawione we wniosku o ukaranie zarzuty dotyczą sytuacji charakterystycznej dla pracodawcy. Dotyczą zatrudnienia osoby nieposiadającej książeczki sanepidowskiej i niewdrożenia procedur w zakładzie pracy. Tymczasem mój klient nie prowadzi działalności gospodarczej, nigdy nie zatrudniał swojej córki. Nie możemy mówić, że jakiekolwiek przesłanki przekroczenia zostały spełnione. Wiśnie nie należały do niego ani nie pochodziły z jego sadu. Co więcej, sprzedaż nie odbywała się na terenie należącym do niego - przytacza słowa Jana Adamczyka, obrońcy ojca Marysi, TVN24.pl.

Na rozprawie obecność Marysi nie była potrzebna. Dziewczyna w niej nie uczestniczyła.

- Gdyby sanepid złożył jeszcze odwołanie, byłaby to jego kolejna kompromitacja - mówią mieszkańcy Lubna w gm. Wałcz cytowani przez portal 24kurier.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze