Trwa ładowanie...

Nazywają ich "korpoprzedszkolakami", tyle płacą za godzinę. "Dzwonią nagminnie"

 Marta Słupska
23.05.2023 11:39
Korepetycje dla przedszkolaków
Korepetycje dla przedszkolaków (East News)

W internecie mnożą się oferty korepetycji dla przedszkolaków. Korepetytorki przyznają, że telefonów jest tak dużo, że nie mają już "jak wciskać kolejnych dzieci na zajęcia".

spis treści

1. Dziecko idące do pierwszej klasy koniecznie musi umieć czytać?

"Reklama nowego prywatnego przedszkola, a w niej obietnica korepetycji w ramach czesnego. Wprawdzie nie do końca wiadomo, z czego te korepetycje, ale czy to nie symptomatyczne, że ktokolwiek w ogóle mógł wpaść na pomysł, by kusić rodziców wizją przedszkolnych korepetycji?" - napisał na Facebooku Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca akademicki i ekspert w tematyce edukacji dzieci.

Pod wpisem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Ludzie pomstują, że współcześnie mamy do czynienia z "korpoprzedszkolakami", które potrzebują nawet "korepetycji ze szlaczków".

Przypomnijmy, że dzieci - według podstawy programowej - czytania, pisania i liczenia mają się nauczyć dopiero w szkołach.

Przeglądam oferty. Ogłaszają się głównie kobiety: nauczycielki, psycholożki, często uczące w szkołach i przedszkolach, a nawet dyrektorki różnych placówek. Piszą o wieloletnim doświadczeniu, doskonałym kontakcie z dziećmi. Cena? Przeciętnie 50-60 zł za godzinę.

"Przygotuję Twoje dziecko do rozpoczęcia nauki w szkole, ćwicząc z nim literki i cyferki" - pisze Wioletta, pedagożka i psycholożka z Łodzi. Dzwonię. Przedstawiam się jako mama sześciolatki. Pytam, czy widzi sens w posyłaniu na korepetycje tak małego dziecka. Nie mogę dokończyć zdania, bo przerywa mi, krzycząc: - Ojejku, proszę pani, koniecznie!

- Z pani to jest dobra mama, że pani pomyślała o tym wcześniej! - łechce moje ego.

Dopytuję, czy jednak nie za wcześnie.

- Jeśli dziecko idzie do pierwszej klasy, to koniecznie musi umieć czytać. To jest tragedia. Sama się pani przekona, jak pani córka w październiku powie, że nie chce chodzić do szkoły, bo cała klasa już czyta, a ona nie nadąża - przekonuje.

Roztacza przede mną wizję dowartościowanego po korepetycjach dziecka, zestawiając je z niedouczonym nieszczęśliwym, któremu nie dane było uczestniczyć w takich zajęciach.

- Dziecko, które umie czytać, zanim pójdzie do szkoły, ma poczucie dowartościowania, że jest jednym z najlepszych, pani je ciągle chwali. Wśród rówieśników jest bardziej lubiane, bo uważane za mądre. Dziecko, które sobie nie radzi, liczy na paluszkach, z biegiem czasu się wycofuje, jest nieszczęśliwe, apatyczne, smutne - wylicza.

Przekonuje, że maluchy dzięki jej lekcjom już w wakacje przed rozpoczęciem roku szkolnego płynnie czytają, biegle liczą w pamięci i piszą.

- Mówię pani, dziecko pokocha mnie, panią Wiolę, i pani też będzie zadowolona! - reklamuje.

2. Czy przedszkolak potrzebuje korepetycji?

Grażyna Nowak, wieloletnia dyrektorka Przedszkola nr 385 na warszawskim Ursynowie, mówi, że dziecko w przedszkolu ma zapewnione wszystkie zajęcia takie, o jakich mówi podstawa programowa, a prawdziwą gotowość szkolną uzyskuje dopiero po skończeniu siódmego roku życia.

Dziwi się, że korepetycje dla przedszkolaków w ogóle istnieją.

- Żadne korepetycje z czytania czy pisania nie są potrzebne, dlatego że w przedszkolu uczymy dzieci poznawania liter poprzez zabawę, ale one nie muszą jeszcze umieć czytać. Jeśli to umieją, to znaczy, że mają zdolności w tym kierunku. To samo jest z pisaniem: dzieci w ogóle nie piszą w przedszkolu, natomiast ćwiczą ręce, ćwiczą motorykę małą po to, żeby były przygotowane do umiejętności pisania. Jednak to dopiero szkoła uczy od początku liter, czytania, pisania. Dzieci w przedszkolu nie muszą tego robić - wyjaśnia.

Zaznacza, że czym innym są zajęcia dodatkowe rozwijające pasje przedszkolaka, a czym innym korepetycje, które mają z gruntu w dziecku coś poprawić.

Wtóruje jej Katarzyna Kornaus, psycholożka dziecięca.

- Z punktu widzenia rozwoju dziecka, uważam, że nie powinno się niczego przyspieszać. Brak odpowiednio wykształconej zdolności analizy i syntezy słuchowej (czyli dzielenia na sylaby, łączenia słów itp.), przy jednoczesnym wysyłaniu na takie korepetycje może powodować u dziecka frustrację - tłumaczy.

Zobacz film: "Pytanie mamy - odc. 3. Kształtowanie nawyku picia wody"

Dodaje, że dzieci w tym wieku powinny skupić się raczej na zabawie i rozwijaniu kompetencji emocjonalnych, uczenia się ról społecznych i nawiązywania relacji koleżeńskich.

- Dla mnie jest to tylko i wyłącznie wymysł rodziców. Jeśli rodzic chce, żeby dziecko idąc do pierwszej klasy już czytało, a nie czyta, i ten sześciolatek w ciągu dwóch miesięcy ma się tego nauczyć, to jaki musi wykonać wysiłek? To będzie ponad jego miarę. Nie będzie wtedy szedł według własnego rozwoju. Będzie mu się na siłę wkładało coś do głowy tylko po to, by spełniło oczekiwania rodziców - dodaje Nowak.

3. Winna szkoła?

Po kilku telefonach do korepetytorek odnoszę wrażenie, że nikt, kto pod wpisem Mikołaja Marceli dziwił się ofercie korepetycji dla przedszkolaków, nie zdaje sobie sprawy ze skali. Nauczycielki przyznały, że takie lekcje nie są niczym nowym, a winna jest szkoła.

- Nauczyciele w pierwszej klasie wymagają, żeby dziecko najlepiej już czytało. Jeśli jest z tym problem, obarczają rodziców tym, by nadrabiali z dzieckiem zaległości - twierdzi Agnieszka, korepetytorka z Końskich.

- Teraz nauczyciele wysyłają dzieci do jakiś poradni, że jest problem z dzieckiem, bo nie czyta płynnie w pierwszej klasie - mówi korepetytorka Aleksandra z Krakowa. Dwa lata temu skończyła pedagogikę, nie ma własnych dzieci i przygotowuje sześciolatki do podjęcia nauki w pierwszej klasie. Zajęcia obejmują naukę czytania, pisania i tłumaczenia prostej wiedzy o świecie.

- Lekcje prowadzę zwykle od końca czerwca przez lipiec i sierpień. Wtedy dziecko nie chodzi już do przedszkola. Moje zajęcia trwają 60 minut i są w formie zabawy. Podążam za dzieckiem i chcę w nim wzbudzić miłość do edukacji - tłumaczy.

Większość korepetytorek oferuje zajęcia od 45 do 60 minut.

- Przeciętnie dziecko w wieku przedszkolnym jest w stanie skupić się i efektywnie wykonywać pracę od 15 do 25 minut. To jest optymalny czas, w którym zdolności poznawcze naszego dziecka pozwolą mu na przyjęcie odpowiedniej dawki materiału dydaktycznego - tłumaczy psycholożka Katarzyna Kornaus.

4. Wygórowane ambicje rodziców

Zuzannie, nauczycielce ze Szczecina, zdarza się udzielać korepetycji kilkuletnim dzieciom. Głównie wtedy, gdy mają stwierdzone jakieś braki lub problemy. - Jeśli pani córka rozwija się prawidłowo i chodzi do przedszkola, to moim zdaniem nie ma co jej męczyć - mówi uczciwie.

- Powiem nieprofesjonalnie: to jest jakaś fanaberia ostatnio. Wiele osób do mnie dzwoni i pyta o korepetycje dla dzieci w przedszkolu - przyznaje.

O wielu telefonach od rodziców sześciolatków opowiada też Dominika, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej z Pruszcza Gdańskiego.

- Dzwonią nagminnie. Jak się zajmowałam nauczaniem, to już nie miałam wręcz, gdzie wciskać kolejnych dzieci na zajęcia - mówi

- Teraz rodzice cisną dzieci. To mi się absolutnie nie podoba. Dzieciaki mają kalendarze zajęć bardziej wypchane niż ja. Zdarza się, że rodzice chcą zapisać do mnie dziecko na cztery lekcje w tygodniu! To już jest problem. Wtedy zapala mi się w głowie czerwona lampka. Jeden tata pytał mnie, czy nie mogę codziennie przychodzić uczyć jego córkę. Dziewczynka miała iść do pierwszej klasy - dodaje Aleksandra z Krakowa.

Dyrektorka przedszkola twierdzi, że rosnące zainteresowanie może wynikać z przepracowania rodziców, którzy nie mają czasu na zajmowanie się dzieckiem wieczorami.

5. Co zamiast korepetycji?

Joanna Madej, psycholożka dziecięca, przekonuje, że dla przedszkolaka bardziej wartościowy może się okazać czas spędzony z rodzicem niż z korepetytorką.

- W wieku przedszkolnym ten czas spędzony z dzieckiem podczas wspólnego czytania jest ważniejszy niż sama umiejętność czytania. Dzieci często bardzo lubią czytanie, ze względu na to, że kojarzą je z wartościowym czasem z rodzicem, kiedy to mogli być wtuleni w mamę i tatę i słuchać ulubionych bajek - tłumaczy.

Madej nie widzi niczego złego w korepetycjach, o ile odbywają się w formie zabawy. Jeśli maluch jest zainteresowany pisaniem, warto go w tym wspierać. Gorzej, jeśli jest zmuszany do wykonywania zadań wbrew swojej woli. Wtedy faktycznie może się to przerodzić w niechęć do zdobywania wiedzy w wieku szkolnym.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne (East News)

"Jeśli ten trend będzie się rozwijać, to za jakiś czas, dzieci, które miały w domach swobodę i możliwość na spontaniczną zabawę, będą uważane za patologię" - napisała smutno jedna z komentujących wpis Mikołaja Marceli na Facebooku.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze