Trwa ładowanie...

W polskiej szkole na straty spisaliśmy już tysiące dzieci

 Ewa Rycerz
10.03.2017 17:07
W polskiej szkole na straty spisaliśmy już tysiące dzieci
W polskiej szkole na straty spisaliśmy już tysiące dzieci

Polska szkoła marnuje dzieci. Równamy je do przeciętnej. Nie szanujemy talentu, nie uczymy, jak można się uczyć, a obecne reformy edukacji doprowadzą do zmian na gorsze. O tym, jak wygląda polska szkoła rozmawiamy z edukatorką Angeliką M. Talagą.

WP parenting: Pani Angeliko, w ubiegłym tygodniu ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli na temat higieny nauki w polskich szkołach. Krótko mówiąc: jest źle. Podziela pani opinię NIK-u?

Angelika Talaga: Podzielam. Polska szkoła nie tylko nie zapewnia warunków do nauki, ona nie uczy jak się uczyć, nie ma nawet takiego założenia. System, który funkcjonuje obecnie został wymyślony, opracowany i wdrożony tylko po to, by z katedry na siłę przekazywać wiedzę uczniom, nie zaś po to, by tę wiedzę samodzielnie zgłębiać.

Z mojego doświadczenia wynika, że rodzice chcą, by ich dzieci rozwijały w szkole talenty i pasje, poznawały świat przez doświadczenia, uczyły się dyskutować i poznawać różne punkty widzenia. Niestety, szkoła tego nie zapewnia. Jeśli w jakiejś placówce jest to możliwe, to tylko dzięki poszczególnym osobom, nie dzięki rozwiązaniom systemowym.

Zobacz film: "Witaminy w ciąży"

Raport NIK mówi wprost: szkoły są przepełnione, dzieci mają za ciężkie tornistry, plany lekcji układane są nieprawidłowo. Mamy niewydolny system?

Gorzej. To, co przedstawia raport NIK, to jest tylko kropla w morzu. Niestety, nie jesteśmy w stanie uciec od tego odwoływania się wciąż do systemu, jakkolwiek funkcjonuje on nieprawidłowo. Tak dzieci, jak i nauczyciele, ograniczani są z różnych stron: a to przez podstawę programową, a to przez wizje polityków.

Przeczytaj także:

Rok temu powiedziała pani takie zdanie: nie znam ucznia, który chodziłby do szkoły i się uczył. Do tej pory go pani nie poznała?

Szkoła postawiła sobie przed sobą takie zadanie: weźmiemy ucznia i go nauczymy. Jest to totalna bzdura. Dziecko nie jest w stanie „zostać nauczonym”. Aby w mózgu mógł zajść proces przyswajania wiedzy, dziecko musi tego samo chcieć. Bez jego własnej woli proces ten nie zajdzie. Owszem, nauczyciel będzie przekazywał wiedzę, ale dziecko jej nie przyswoi. Są na to dowody naukowe.

Angelika M. Talaga uczy polskich rodziców i nauczycieli jak uczyć dzieci.
Angelika M. Talaga uczy polskich rodziców i nauczycieli jak uczyć dzieci. (Inspire Media)

Tymczasem polski system edukacji nadal opiera się na szkole pruskiej, w której nauczyciel był osobą najważniejszą i trzeba jej było słuchać. Na dodatek stałe są elementy behawioryzmu, gdzie twierdzi się, że impuls powoduje pożądaną reakcję.

To prawda, nasz system oświaty opiera się na systemie pruskim, ale jest on już przestarzały i nie pasuje do obecnych czasów. Szkoła pruska została wymyślona w XIX wieku po to, by wyprodukować potrzebnych żołnierzy i robotników. Nawet nie chodziło wyłącznie o dyscyplinę, ale o to, by osoby, które kończyły taką szkołę, miały podstawową wiedzę i były zwyczajnie posłuszne.

Mam wrażenie, że w Polsce to założenie jest nadzwyczaj aktualne. Mimo że mamy XXI wiek.

Nie tylko w Polsce. To jak funkcjonuje szkoła jest już nie tylko odgórnym systemem, ale jest też naszym mentalnym przyzwyczajeniem. Niektórym rodzicom ciężko nawet wyobrazić sobie świat bez szkoły. Często to przyzwyczajenia i brak wyobraźni blokują zmiany na lepsze.

Obecnie, przy okazji reformy oświaty, przez Polskę przetacza się fala mniejszych i większych akcji protestacyjnych. Protestują i nauczyciele, i rodzice. Myśli pani, że bunt tych drugich może w szkole coś zmienić? Nieposyłanie dzieci do szkół jest znakiem ostrzegawczym?

Niezwykle trudno byłoby zmienić nasz system odgórnie i wywrzeć wpływ na setki dyrektorów i tysiące nauczycieli - a przede wszystkim na polityków. Nie sądzę, by było to możliwe. Musiałby się chyba zdarzyć cud.

Posłałeś dziecko do szkoły? Poznaj swoje prawa
Posłałeś dziecko do szkoły? Poznaj swoje prawa [6 zdjęć]

Uczeń uczęszczający do szkoły podstawowej ma nie tylko liczne obowiązki. W odpowiednich dokumentach

zobacz galerię

Ja wierzę w zmiany oddolne. Znam wielu ludzi, którzy pracowali jako doradcy w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Z ich opinii wiem, że nawet praca tam, na górze, nie jest w stanie zmienić niczego w podejściu nauczycieli do dzieci. Obecne reformy, jeśli coś zmienią, to tylko na gorsze. Dlatego rodzice, którzy widzą, że system jest nieudolny, powinni trzymać się razem, wspierać się w różnych inicjatywach, w organizowaniu zajęć dla dzieci. Powinni zwracać uwagę nauczycielom, sugerować im inne podejście. Wszystko oddolnie, kropelka po kropelce.

Tylko, pani Angeliko, po co?

Moje doświadczenie mówi, że każde dziecko, które trafia do przedszkola czy szkoły jest genialne. Problem w tym, że niemal nikt tego w szkole nie widzi. Nikt nie szanuje.

Angelika M. Talaga jest mamą kilkumiesięcznej córeczki.
Angelika M. Talaga jest mamą kilkumiesięcznej córeczki. (Once Upon)

Gdy rodzi się niemowlę, rodzice uczeni są jego pielęgnacji, mycia, dawane są im wskazówki na temat żywienia. Nikt natomiast nie pokazuje, jak rozwijać talent w dziecku, jak pomóc mu się uczyć. Przez to, że polska szkoła równa do przeciętnych, na straty spisane zostały już tysiące dzieci. Uratujmy kolejne.

W jaki sposób to zrobić?

Dopóki będziemy tkwić w ławkach, dopóty polskie dzieci będą jedynie marionetkami, słuchającymi o świecie. Nie doświadczą go. Robimy tym krzywdę dzieciom. Potrzeba wyjść z tych ławek, potrzeba doświadczeń i eksperymentów.

Mur jest jednak gruby i trwały.

Ktoś kiedyś powiedział, że polska szkoła to beton, i nie chodzi o mury. W pełni się z tym zgadzam. Zdarza się, że nauczyciele nie słuchają, co do nich mówią rodzice. Trzeba jednak i jednym, i drugim uświadomić, że zmiany są konieczne.

Nauczyciel powinien być kreatorem, nie wykładowcą. To w jego rękach leży ogromna część losu dziecka. Z kolei rodzic, jeśli nie jest w stanie wpłynąć na placówkę, nie powinien walczyć z wiatrakami. Należy poszukać innych rozwiązań. Znam rodziców, którzy zniechęceni do polskiej szkoły, zakładają placówki alternatywne.

To smutne, że szkoła nie potrafi rozmawiać z rodzicami. Uczęszcza do niej ogromna większość dzieci. Nie każdy może sobie pozwolić na placówki prywatne.

Z jednej strony jest to smutne, z drugiej inspirujące.

Jeżeli żylibyśmy w idealnym świecie, wszystko, łącznie z systemem edukacji, funkcjonowałoby bezbłędnie. Nie znam jednak idealnego kraju. Żyjemy w wolnym państwie, możemy zakładać szkoły, możemy prowadzić je na własnych zasadach, opierając się oczywiście na podstawach prawnych. Najczęściej są to właściwe osoby na właściwych miejscach, które wiedzą, co robią. Wierzę, że dzięki ich pracy w polskiej edukacji będzie działo się tylko lepiej.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze