Trwa ładowanie...

Pippo -gra (recenzja)

Avatar placeholder
26.01.2015 11:14
Pippo -gra (recenzja)
Pippo -gra (recenzja)

W pudełku z grą Pippo znajdziemy dwa zestawy kart. Na każdej z 25 kart z pierwszego zestawu widnieje duży wizerunek któregoś ze zwierząt domowych - psa, kota, konia, krowy lub świnki. Zwierzęta są w jednym z pięciu kolorów - czerwonym, żółtym, zielonym, niebieskim bądź fioletowym.

Gra Pippo
Gra Pippo

Gra polegająca na myśleniu kogo brakuje.

zobacz galerię

Na każdej z 25 kart z zestawu drugiego są cztery małe wizerunki tych samych zwierząt. Przy czym na żadnej z kart nie ma dwóch jednakowych stworzeń (np. dwóch psów), ani też zwierząt w jednakowych kolorach (np. dwóch czerwonych). Każde ze zwierząt na danej karcie jest inne i ma inny kolor.

Jak łatwo się domyślić nawet nie czytając instrukcji - gra polega na odpowiednim dopasowywaniu kart z jednego zestawu do kart z zestawu drugiego. Chodzi o to, aby każde z pięciu zwierząt z kart jednej pary było inne i aby nie powtarzały się ich kolory. Na przykład karta z czerwonym psem pasuje do karty, na której są: żółty kot, zielony koń, niebieska krowa oraz fioletowa świnka.

Zobacz film: "Wybór odpowiedniego przedszkola"

Nasze dzieci w mig pojęły tę zasadę. Co ciekawe, trzyletni Szymon szybciej niż pięcioipółletnia Ula umiał powiedzieć, jakiego zwierzęcia brakuje do zestawu czterech, jakie widniały na karcie, którą miał przed sobą. Kłopot miał natomiast ze stwierdzeniem, jakiego koloru powinien być zwierzak, którego brakuje. Wynikało to jednak najpewniej stąd, że nazywanie poszczególnych barw w ogóle nastręczało mu wówczas jeszcze pewnych problemów.

W efekcie to Ula zgarniała większość część prawidłowo dobranych par. Szybko przyszedł jej też do głowy pomysł na urozmaicenie gry. To, jakiego zwierzęcia i w jakim kolorze brakuje, zaczęła mówić... po angielsku. Nie przeszkodziło jej to jednak zwyciężać w potyczce z młodszym bratem.

Szanse graczy, nawet będących w różnym wieku, nieco bardziej się wyrównywały, gdy w rozgrywce brało udział więcej osób. Sprawdziliśmy to angażując podczas wakacji do gry kuzynostwo Uli i Szymona. Pippo sprawdziło się więc zarówno wtedy, gdy w grały w nie dwie osoby, jak i wtedy, gdy do rozgrywki siadało pięcioro (a nawet więcej) graczy. Wakacje jednak minęły i znów grać można było tylko w węższym gronie. Rozgrywkę urozmaiciliśmy sobie wtedy, dobierając karty do pary odwrotnie, niż wskazuje instrukcja, czyli nie do pojedynczych wizerunków czwórkę zwierzaków, ale do czwórki pojedynczego zwierzaka. Także taki wariant świetnie się sprawdził.

Możliwości, jakie stwarza Pippo, jest więcej więcej. Na pewno więcej, niż mogłoby wynikać z dołączonej do gry instrukcji.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze