Trwa ładowanie...

50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci (recenzja)

Avatar placeholder
04.04.2019 08:15
50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci (recenzja)
50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci (recenzja) (123rf)

Zawsze się zastanawiam nad zasadnością wydawania tego typu zbiorów – „50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci”. Z jednej strony owa zasadność ma swoją podstawę w tym, że istnieje ciągła potrzeba wznawiania starych baśni i bajek dla kolejnych pokoleń, z drugiej zapewne – stoją względy finansowe wydawcy. Wszak klasyka to jest coś, co się zawsze sprzeda. Bo jest dobra, choćby na prezent. Jeśli odrzucimy względy komercyjne, cóż nam pozostaje?

Całkiem zgrabna książka, niewielkiego formatu, z prawie czterystoma stronicami wypełnionymi drobnym drukiem i na oko ponad dwustoma ilustracjami. Czy to mało?! Na zbiór złożyło się pięćdziesiąt rzeczonych opowieści – od polskich legend, przez baśnie Andersena i Braci Grimm, po dobrze zadomowione w naszej kulturze baśnie wschodnie, jak na przykład „Ali Baba i czterdziestu rozbójników”.

50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci
50 najpiękniejszych opowieści. Klasyka dla dzieci

zobacz galerię

Nie sposób wymieniać tutaj wszystkich tytułów wchodzących w skład zbioru, dość wspomnieć o najbardziej znanych: „Czerwony Kapturek”, „Kot w butach”, „Jaś i Małgosia”, „Złota kaczka”, „Dziewczynka z zapałkami”, „Śpiąca królewna”, „Kopciuszek”, etc. Wśród mniej rozpoznawalnych, wedle mojej opinii, znalazły się: „Latający kufer”, „Wilk i siedem koźlątek”, „Złotowłosa i trzy niedźwiadki”, „Bzowa Babuleńka” czy „O mówiącym ptaku, śpiewającym drzewie i złotej wodzie”. Z góry zaznaczam, że jest to mój subiektywny wybór, a zapewne każdy ułożyłby własny kanon.

Przyznać trzeba, że spośród pięćdziesięciu tekstów każdy znajdzie coś dla siebie – dzieci mogą wybrać swoich ulubionych bohaterów, a rodzice, zapewne kierowani sentymentem, wciąż będą czytali to, co od dawna już znają.

Treści owych klasycznych historyjek nie muszę nikomu opowiadać… Wspomnę tylko, że nową formę nadało im kilkunastu autorów, wśród nich m.in.: Anna Sójka, Jarosław Sokół, Katarzyna Karczewska, Edyta Zarębska… Jednakże cóż można dodać do czegoś, co już dawno swą formę zyskało? Zbyt wiele zmienić nie można. Można jedynie dostosować język tak, by był bardziej zrozumiały dla współczesnego czytelnika. Właśnie to uczyniono. Oraz skrócono historyjki tam, gdzie było to możliwe.

W zilustrowaniu tomu wzięło udział jedenastu ilustratorów. Można się więc domyślać, jak duża musi być rozpiętość stylistyczna, kolorystyczna i estetyczna ilustracji. Z jednej strony jest to ogromne urozmaicenie i swoisty przegląd twórczości współczesnych artystów (raczej tych mniej znanych), z drugiej zaś kolejny element wprowadzający chaos. Ale cóż – takie są prawa prac zbiorowych. Żal mi, że ilustratorzy nie zostali należycie wyróżnieni – o ich istnieniu dowiadujemy się ze strony redakcyjnej. Wymienieni są drobnym drukiem. Łatwiej i godniej by było, gdyby nazwisko każdego z nich znalazło się przy danych autora opracowania danego tekstu, zaraz po tytule.

„50 najpiękniejszych opowieści” to książka dobra dla tych, którzy nic z tzw. dziecięcej klasyki w domu jeszcze nie mają. Dla tych, którzy są w posiadaniu czegokolwiek z tej dziedziny, będzie to niepotrzebne powtórzenie. A przy takiej ilości znanych opowieści może być to trudne do uniknięcia. Rzecz pozostawiam do rozstrzygnięcia zacnym rodzicom.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze