Jak dwie krople wody, czyli o szkodliwych skutkach porównań
Mała mama. Jak dwie krople wody. Charakterek po tatusiu. Choć czasem bardzo byśmy chcieli, podobieństwa do rodziców ciężko się wyprzeć. I choć miło patrzeć, jak nasze dzieci w swoim wyglądzie czy zachowaniach przypominają nas sprzed lat, warto czasem ugryźć się w język.
1. Jaka mama, taka córka?
Naszym przewodnim przykładem będzie Oliwia Bieniuk, która codziennie na własnej skórze przekonuje się, czym jest porównywanie do rodziców. Każde zdjęcie dziewczyny, które wrzuca na Instagram, komentowane jest słowami: "ale podobna do mamy!". Wszyscy zachwycają się, że ona i jej nieżyjąca mama Anna Przybylska to "dwie krople wody". Nie ona jedna "tak ma". Wystarczy wspomnieć o Kai Gerber (córce Cindy Crawford), Idze Lis (córce Kingi Rusin i Tomasza Lisa) czy Alanie Krupie (synu Edyty Górniak). Bycie znanym i posiadanie znanych rodziców sprawia, że unikanie porównań jest niemożliwe. Problem ten jednak może dotyczyć nie tylko sławnych osób. Porównanie do rodziców może być miłym komplementem , ale również budzić wiele negatywnych emocji. Szczególnie kiedy ma się naście lat…
2. O co ten bunt?
Budowanie własnej tożsamości jest nie lada wyzwaniem. Żeby nauczyć się żyć po swojemu, nastolatkowie muszą zakończyć etap bycia dzieckiem. Jednym przychodzi to dość łatwo, dla innych to mocno wybuchowy okres. Sabina Siegieda, psycholog, okres nastoletni określa jako czas, kiedy młody człowiek musi zmierzyć się z procesem separacji i indywidualizacji od swoich rodziców.
- Jest to dla niego doświadczenie o tyle trudne, ponieważ dotąd jego tożsamość bazowała na elementach łączących go z rodzicami. Nagle przychodzi czas tworzenia swojego ja, często przez zaprzeczenie rodziców - komentuje.
Zbyt silna, za bliska relacja z rodzicami, tworząca pewnego rodzaju uzależnienie, może utrudniać stawanie się samodzielnym dorosłym. Niechęć do rodziców, negowanie ich zdania, roli i autorytetu jest drogą do stworzenia własnego ja.
- Przyrównywanie w tym czasie do rodziców, ukazywanie cech wspólnych prowadzi do poczucia porażki i niekompetencji w podjętej roli. Dodatkowo, ogromnym czynnikiem wypierającym w młodych ludziach podobieństwo do rodziców jest potrzeba oryginalności i wyróżnienia się – przestrzega psycholog.
Wieczne porównywanie, opowiadanie o takich samych zachowaniach z młodzieńczych lat rodziców, może też po prostu wzbudzić niechęć. Nastolatkowie znacznie chętniej opowiedzą o sobie i swoich doświadczeniach, wiedząc, że zostaną potraktowani indywidualnie, a ich decyzje nie będą postrzegane przez pryzmat podobieństwa do charakteru mamy czy taty.
3. Jak skóra zdjęta
Chęć odnalezienia cech wspólnych w dzieciach sięga znacznie głębiej. Kiedyś zapewnianie o podobieństwie nowonarodzonego malucha do ojca, miała służyć utwierdzeniu go, że faktycznie tym ojcem jest. Dalej została w nas potrzeba odnajdywania podobnych cech wyglądu czy charakteru. Na przestrzeni czasu sprawdzamy czy ukochane dziecko przypomina aktualnie bardziej mamusię czy tatusia.
Przychodzi jednak taki moment, w którym warto zatrzymać te porównania i nastolatkom nie przypominać już, że uszy to po tacie, a charakter cały mamy. Sabina Siegieda ostrzega, że w konsekwencji ciągłych porównań młody człowiek wpędzony zostaje w błędne koło niemocy. Próby separacji zawodzą, pojawia się żal, złość i frustracja. W zależności od konkretnego przypadku może przeminąć niezauważona, doprowadzić do eskalacji agresji lub zaburzeń depresyjnych.
- Czas nastoletniego buntu jest sprawdzianem dla całej rodziny. Zadaniem rodziców jest stworzenie miejsca i czasu na kontakt, akceptacja uczuć i całej gamy pojawiających się emocji. Znacznie lepszym krokiem w stronę dojrzewającego człowieka będzie dostrzeganie jego własnych, indywidualnych cech, niż mierzenie go miara ojca bądź matki - radzi psycholog.
4. Na wszystko przyjdzie czas
Nastoletnie odcinanie się od podobieństwa do rodziców jest trochę zaklinaniem rzeczywistości. Zasady dziedziczenia rządzą się swoimi prawami. Naukowcom udało się jednak ustalić wiek, kiedy zaczynamy coraz bardziej przypominać swoich rodziców. 32. urodziny to moment, kiedy rozpoczyna się proces upodabniania, zarówno w sposób fizyczny, jak i pod względem charakteru.
Od lat nastu do 32 jest jednak sporo czasu na budowanie tożsamości, własnego charakteru i utwierdzaniu się w jego wartości. Pozwólmy swoim dzieciom robić to we własnym tempie. Niech sami odkrywają, kim i jacy są. Wieczne porównania nie tylko im tego nie ułatwią, a mogą też negatywnie wpłynąć na naszą relację.