Dlaczego mamy wciąż się pouczają? Wywiad z blogerką - Matką Nieidealną
Burzę w social mediach może wywołać nawet jedno zdjęcie. Przekonała się o tym Natalia Rogalska, autorka bloga „Matka Nieidealna”, która jak sama pisze, prowadzi go z dużą dozą autoironii, dystansu do macierzyństwa, a zarazem z miłością. Natalia prowadzi swojego bloga od 2014 roku. Przez ten czas zdążyła zaobserwować zachowania rodziców w mediach społecznościowych. Do czego ją to skłoniło?
1. „Matka Nieidealna”- eksperyment społeczny
Z lekką nutką ironii Natalia postanowiła wykonać mały eksperyment społeczny. Kto by się spodziewał, że jedna fotografia uśmiechniętej 8-miesięcznej dziewczynki poruszy tyle osób?
„Matka Nieidealna” na swoim blogu pisze - „Przed przeczytaniem bloga skontaktuj się ze swoim lekarzem lub psychoterapeutą. Świat matki-nie-idealnej należy łykać z przymrużeniem oka.” W tym przypadku dużej części odbiorców zabrakło jednak tego dystansu. Pod zdjęciem można znaleźć komentarze głównie kobiet, które są oburzone zachowaniem „Matki Nieidealnej” lub wręcz przeciwnie - całkowice ją popierają.
„Dla mnie to nieodpowiedzialne. A później płacz i lament, że dziecko poszło do szpitala z zapaleniem oskrzeli, a w szpitalu zaraziło się rotawirusem czy pneumokokami. Oh na pewno wina pielęgniarek albo lekarzy. Ale że matka patrzy jak jej dziecko liże brud z podłóg to jest ok.”
„Kochane przecież widać od razu, że ten post jest absolutnie po to żeby wywołać burzliwa dyskusje. Pani Nieidealna wie jak Was sprowokować i robi to z przyjemnością, a z własnym dzieckiem każdy postępuje jak chce.”
„Nieidealna, znowu udało Ci się włożyć kij w mrowisko.” - piszą obserwatorki fanpage „Matka Nieidealna”.
Jak na to patrzy Natalia? Specjalnie dla WP parenting wyjaśnia, dlaczego zdjęcie jej córeczki z podpisem „Tak, raczkuje po szpitalnej podłodze. Nie, nie ma skarpet.” wywołało taką dyskusję.
WP parenting: Co panią zachęciło do tego, żeby zrobić taki kontrowersyjny eksperyment społeczny? Skąd ten pomysł?
„Matka Nieidealna”: Pewnego dnia dodałam na Instagramie zdjęcie uśmiechniętej Nadki, raczkującej po szpitalnej podłodze. To było po tygodniu pobytu, dziecko dostawało kręćka w łóżeczku, a mój kręgosłup nie wytrzymywał kursowania po szpitalnej sali z prawie dziewięcioma kilogramami na rękach. Położyłam ją na chwilę na podłodze i uchwyciłam moment, kiedy zbierała się do raczkowania. Wrzuciłam zdjęcie na Instagrama i... zaczęła się jazda.
Wiele osób skrytykowało moją nieodpowiedzialność, po pierwsze dlatego, że dziecko jest bez skarpet, po drugie, ze względu na szpitalną podłogę. Nikogo nie interesował fakt, że w szpitalu, na przepełnionych salach (4 dzieci + 4 dorosłych) jest bardzo ciepło.
Również lekarze i pielęgniarki nie reagowały negatywnie na widok szurającej po ziemi Nadii. Jako blogerka często znajduję inspirację do wpisów w codziennym życiu, postanowiłam więc wrzucić to samo zdjęcie, z innym podpisem na Facebooka, trochę prowokacyjnie.
O czym pani chciała się przekonać, wykonując taki eksperyment? Czy wśród mam panuje powszechna chęć do pouczania innych matek?
Wśród matek (i rodziców w ogóle) istnieje kilka kontrowersyjnych tematów. Są to m. in. szczepienia, karmienie piersią, zakładanie dziecku czapeczki, zbyt wczesne sadzanie dziecka itp. Od dawna zauważyłam, że wiele osób lubi pouczać innych na temat wychowywania dzieci, uświadamiać, że robią to źle.
Panuje tendencja "skoro ja robię tak i tak, ty też powinnaś". Nie wiem skąd się to bierze, wiem natomiast, że bardzo mi się to nie podoba. To, że ktoś inaczej wychowuje swoje dziecko, nie oznacza, że robi to źle.
Już od dawna twierdzę, że matki są najgorszą "grupą społeczną". To osoby, które powinny się wspierać, a tymczasem pouczają się, plują jadem. Na forach rzucają się sobie nawzajem do gardeł, są nieuprzejme i zwyczajnie chamskie. I to właśnie chciałam pokazać, wykonując eksperyment. Po cichu miałam nadzieję, że się zawiodę, w sensie pozytywnym. Niestety.
Jak sama nazwa pani bloga mówi („Matka Nieidealna”), to słowo „nieidealna” ma tu duże znaczenie. Jak pani myśli, czy matki wolą nie patrzeć na coś, co przypomina im ich życie? Czy internet jest miejscem ucieczki, gdzie szukają instamam stylizujących siebie i swoje dzieci, czy wręcz przeciwnie, z którymi mogą się utożsamiać?
Współczesne blogi parentingowe dzielą się na dwie grupy. Jedne, to te piękne mamy z Instagrama. Piękne zdjęcia, wnętrza, dzieci i ten wieczny porządek. Ja to traktuję w ramach serialu - popatrzę, powzdycham i wracam do moich brudnych podłóg.
Mój blog z kolei pokazuje macierzyństwo takim, jakie jest naprawdę. Nie wiem czy robię to dobrze. Wiem, że popełniam masę błędów. I to chcę pokazać innym kobietom. Że macierzyństwo to też brudny kibel, histeria przy krojeniu parówki i chęć wystrzelenia się w kosmos średnio trzydzieści razy dziennie. Masa kobiet odzywa się do mnie ze słowami "dzięki, już myślałam, że jest coś ze mną nie tak". Nie, nie jest. Wszystko jest z wami tak.
Co chciałaby Pani powiedzieć innym kobietom, mamom, obserwując ich reakcje w sieci?
Podsumowując, każda matka ma prawo podejmować własne decyzje. Swoje - nie oznacza gorsze. Mamy prawo wychowywać dzieci według swoich przekonań, idei i doświadczeń i popełniać błędy, które jeśli zauważamy staramy się naprawić.
Przestańmy układać innym życie, zajmijmy się swoim, które niejednokrotnie nie jest wcale takie idealne. Zwracajmy uwagę na to, co mówimy, bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możemy ranić innych. I wreszcie zastanówmy się, czy w "realu" równie chętnie zwrócilibyśmy uwagę innym, tak jak robimy to w sieci.
Dziękuję za rozmowę.